sobota, 15 października 2011

08. Wymuszony katolicyzm.


Znowu się boję. Może strach to stan duszy? Może ciągle się boimy tylko niekiedy odczuwamy ulgę? Może właśnie po to zostaliśmy stworzeni- aby się bać. Przecież nie mam nic na sumieniu- nie powinnam się bać.
Chrześcijaństwo? Czy istnieje jeszcze takie pojęcie? Czy istnieją prawdziwi chrześcijanie? Czy są na tym świecie prawdziwi księża? Tak. Do dziś pamiętam jednego. Nie widziałam go od lat może ośmiu, a nadal mam do niego ogromny szacunek. Rzadko się to zdarza. Ale zdarza. Wszystko podupada. Nie wierzę już w te suche brednie. Nikt już nie jest tak natchniony jak kiedyś. Opodatkujmy wierzących. Ciekawe jak wielu z nich pozostanie przy swojej 'wierze'.
Coś za nic. A kto by nie chciał? Ja wierze w siebie. Wierzę w swoje siły. Sama dochodzę do swoich osiągnięć. Wierzę w własne siły. Wierzę w nie. Ufam sobie samej. Ufam swojemu rozumowi. Ufam swojemu ciału. Wiem na co mnie stać. Nie potrzebny mi Bóg. Kiedy coś robię, wiem że to moja zasługa. Kiedy coś zawalę, wiem że to moja wina. Nie muszę zwalać niczego na niewidzialne medium. Jak wielu jest na tym świecie prawdziwych katolików?

Amen ludzie. Wróciłam, aby zabrać Wam troszkę powietrza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz